Co łączy Freuda, Arystotelesa i wioskę Aginga w Kraju Basków?
Choć odpowiedź może wydawać ci się dziwna, to jestem pewien, że już jej się domyślasz.
Łączy je niezwykła ryba zwana węgorzem.
Co jest w tym węgorza takiego niezwykłego? Przecież równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że świnia, albo pszenica łączy jeszcze większą ilość ludzi, a nikt nie pisze o nich 300 stronicowych książek.
Pszenica może łączyć Donalda Trumpa, 90-letniego Japończyka spacerującego właśnie brzegiem morza, i mojego Wujka z Ameryki, ale historia węgorza jest nieco inna.
Jest ciekawa.
(no dobra, pszenicy też i pisze o niej Yuval Noah Hararri w tej ksiażce)
Szczególnie dlatego, że ma w sobie dokładnie ten sam element, który łączy historie o duchach, niespodziewane pojawienie się kosmitów w Roswell, czy wielkie odkrycia naukowe.
Tym elementem jest tajemnica.
Bo jeszcze do 1921 r. nie wiedziano dokładnie gdzie i w jaki sposób rozmnaża się węgorz. Kilkadziesiąt lat wcześniej nie było do końca pewne, czy węgorz jest rybą.
To się jednak zmieniało dzięki wytrwałem badaczom, które z pasją poszukiwali odpowiedzi na te wszystkie tajemnicze zachowania. Niektórzy wręcz poświęcili swoje życie, żeby dowiedzieć się skąd tak właściwie węgorz pochodzi, jak wygląda jego żywot i dlaczego tak bardzo chętnie ukrywa przed nami swoje tajemnice.
O czym jest „Ewangelia według węgorza”?
Mimo tego nie jest to książka tylko o badaniach nad węgorzem. To połączenie osobistej historii autora, jego wspomnień z dzieciństwa i dorastania, a także przedstawienie węgorza – wydającego się mało istotną rybą – i jego roli w naszej kulturze.
Jako społeczeństwo mamy wyjątkowo łatwość w przepisywaniu znaczenia nawet najmniejszym elementem przyrody. Snujemy o nich opowieści. Używamy jako symboli. A czasem nawet tępimy my na wielką skalę, a w obawie przed pechem czy złymi czarami.
Taki los spotkał także węgorza, który w tej książce jest zarówno tłem, jaki głównym bohaterem opowieści.
„Ewangelia według węgorza” to nietypowa, filozoficzno-fabularna podróż ubarwiona przykładami różnych epok. Stawiająca wiele pytań i dająca jeszcze mniej odpowiedzi. A głównym motywem jest samo życie.
„Ewangelia według węgorza” – komu się przyda, a komu nie będzie potrzeba?
To nie jest książka, która uczy.
„Ewangelia według węgorza” jest natomiast książką która daje do myślenia. Dlatego jeśli chcesz wyciągnąc konkretne lekcja, wdrożyć je w życie i poprawić dzięki temu swój byt, to nie jest pozycja, po którą powinieneś sięgać.
To książka dla osób, które mają ochotę zastanowić się – czasem na bardzo abstrakcyjnych przykładach – nad swoją egzystencja, istotą istnienia, lub lub kulturowymi zapędami ludzkości.
Kim jest autor – Patrik Svensson
Patrik Svensson pochodzi z Kvidinge, niewielkiej miejscowości w zachodnio-północnej Skanii. Odkąd pamięta, łowił węgorze ze swoim tatą. Te niezwykłe ryby są dla niego przykładem, jak bardzo tajemnicza jest natura i jak bardzo pobudza wyobraźnię.
Patrik od 30 lat jest dziennikarzem, pracuje w dziale kultury gazety „Sydsvenskan” w Malmo. „Ewangelia według węgorza” jest jego debiutem książkowym.
Dlaczego warto przeczytać „Ewangelię według węgorza”?
Dlaczego jednak uważam że ta książka jest warta przeczytania do tego stopnia, że postanowiłem o niej napisać?
Bo zobaczyłem po raz kolejny pewien paradoks.
Z jednej strony istnieje gatunek. Gatunek który chce przetrwać, żyć. Ma wewnętrznie zaprogramowane potrzeby rozmnażania się i istnienia. A z drugiej strony jest człowiek.
Człowiek, lub dowolne inne zwierzę, jednak człowiek w tym równaniu jest wyjątkowy. Większość zwierząt zabija inne głównie dlatego, żeby przeżyć.
Lwy polują na gazele. Ptaki zjadają owady. A sępy wszystk to, czego nie zjedli inni.
My, ludzie, mamy jednak tendencję do polowania i zabijania nie tylko z potrzeby przeżycia. Zabijamy dla rozwoju nauki, podtrzymania kultury, albo nawet dla sportu. I potrafimy to jeszcze nazwać „wyższym celem”.
Wydaje się absurdalne, nieprawdaż?
A zastanawia mnie to tym bardziej, że sam w tym często uczestniczę.
Gdy jednak czytałem opisy wyławiania tysięcy małych węgorzyków i setek dorosłych tylko po to, żeby zaspokoić swoją ciekawość naukową, To w głowie pojawił mi się obraz dzieci, które dla zabawy wyrywają pająkom odnóża lub rzucają kamieniami w ptaki, żeby zobaczyć co się stanie.
I choć w książce pojawiają się głosy, że takie badania prowadzi się właśnie dla dobra węgorzy, ponieważ są gatunkiem bliskim wyginięcia, to mam dziwne wrażenie, że zostawienie go w spokoju nie jest wcale gorszym rozwiązaniem.
Polecam jednak tę książkę, bo być może wam przyniesie całkiem inne myśli, a dzięki temu nawiążemy ciekawą dyskusję.