Autostopem przez Życie

Nie jestem autostopowiczem. Nawet podróżnikiem sie nie nazwę.

Ot, odwiedziłem kilka zamków, bylem tu i tam ale ani specjalnie daleko, ani specjalnie wysoko. Nawet granic Polski jeszcze nie opóściłem, choć zbieram sie do tego juz od dłuższego czasu.

Nie powiem – chcialbym. Chce zwiedzać, jeździć i poznawać, ale nie dane jest to wszystkim, szczególnie tym z długami po uszy, żyjącym za hajs z ulotek i na słoikach od mamusi (czyt. studentom) i przeswiadczonymi, ze jak nie prześpi się nocy w wygodnym łóżku i browarem w ręce, to żadne to były wakacje.

Owszem tez to lubie. Szczególnie wraz ze wzrostem statusu i majątku w mBanku. Dupa się robi wygodna. Ale jest ten szczególny typ „podróżnika”, który u jednych buzi współczucie, a u innych przeciwnie – fascynację i podziw.

To autostopowicz.

Moja przygoda z autostopem zaczęła się pierwszego dnia mojej pierwsej pracy. Przeciągło się znacznie tego dnia. Busy odjechały, znajomych brak, a do domu 40 km. obok był przystanek, więc przy nim stanąłem i czekiałem, aż cokolwiek będzie jechać. Zeszło tak dłuższą chwilę.

Wedy zaczęła się bitwa myśli nieśmiałego chłopczyka – wyciągać kciuk czy nie? To nie było takie oczywiste, szczególnie patrząc na moją osobowość 7 lat temu. Po dłuższym namyśle zdecydowałem się.

Pierwszy samochód przejechał, tak i drugi, trzeci, dziesiąty… Czułem się dziwnie, ale tylko przez pierwszą chwilę. Później jednak przyzwczaiłem się do tej sytuacji, aż stało się to wręcz zabawne. W końcu zatrzymał się samochód, a miła para podwiozła mnie praktycznie pod sam dom, choć musieli nadrobić dobre 10 km. Fart!

Po tamtej „przygodzie” duzo się w tej kwesti nie działo, aż siedząc w akademiku kilka la później natknąłem się na blog www.autostopemprzezzycie.pl. Coś niesamowitego. Podziw, jaki mam do jego autora sięga wręcz nieba i mógłbym piać o nim bez przerwy odsiwtu do nocy. Przeczytałem go w 2 dni nie omijając żadnego posta.

Pewnego dnia okazało się, że Przemek robi prezentacje  Krakowie. Juz tam bylem, choć zaczynała się dopiero za 2 tygodnie. Wrażenia nieziemskie, albo wręcz przeciwnie – tak przyziemne i proste, ze każdy złapał haczyk. Skokowski mówi i pisze tak samo – prosto i ludzko. Bezpośrednio. Jednocześnie rybki upolowane. Wzrost czytelnictwa blogów w Polsce +0,012%.

Potem wydał książkę i przyjchał znów do Krakowa na kolejną prezentację. Byłem tam znów, a tym razem wyszedłem z autografem. Dlaczego poszedłem tam raz jeszcze słuchać tego samego?

Bo Przemek tak mowi, jak i pisze – prostolinijnie, otwarcie i radośnie (że szczyptą melancholii co 67 stron, bo akurat zatesknił). I ten wlasnie naturalny i bezpośredni styl przemawia do mnie najbardziej. Czyta sie go jednym tchem, a w pamięci jego przygody zostają przynajmniej do kolejnej zimy. Chyba, ze pójdzie sie w ślady autora. W trasę.

Dzięki Przemkowi wyruszyłem w pierwszą stopową trasę. Zamki, znajomi  i imprezy jako nagroda za zdaną sesję zimową.

Tak sie stało i choć dla osób postronnych to jest nic,  żaden wyczyn czy przygoda, jednak dla mnie to niezapomniany wyjazd z masa przygód i wspomnień, które zostają na lata.

Dzieki Przemek! Powodzenia na trasie 🙂

PS: Do przeczytania książki „Autostopem przez życie” Przemka Skokowskiego zachęcam tym bardziej, że pojawiła się już kolejna, tym razem z wyprawy do Ameryki Południowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.