okladka-ego-to-twoj-wrog-ryan-holiday

Ego to Twój wróg – Ryan Holiday

„Ego to twój wróg” To słowa, które autor tej książki – Ryan Holiday – wytatuował sobie na prawym przedramieniu. Są dla niego źródłem ukojenia i pokazują drogę, którą nie chcę dążyć w swoim życiu. Drogę samolubnego dążenia, samozachwytu, i trwania w nieracjonalnych przekonaniach tylko dlatego, że nie potrafi się przyznać do błędu.

Jak sam tłumaczy w swojej książce, napisał ją nie dlatego że posiadł jakąś wyjątkową mądrość, ale dlatego, że sam chciałby móc ją przeczytać w przełomowych momentach swojego życia.

Nie chodzi w niej jednak o to żeby wyprzeć się wszystkiego związanego z naszymi dążeniami, ale by zachęcić i zainspirować do podążania za innymi impulsami. Myśleć trochę mniej o sobie, a trochę więcej o ludziach wokół siebie.

Listen to „Ego to Twój wróg – Ryan Holiday” on Spreaker.

„Ego to Twój wróg” jest dla Ciebie, jeśli:

  • Pragniesz w życiu znaczącego sukcesu
  • Masz wysokie ambicje i stawiasz przed sobą równie ambitne cele
  • Boli cię, gdy inni wokół ciebie osiągają sukcesy, a ty wciąż jesteś w tym samym miejscu
  • Często zamykasz się w sobie nie zwracając uwagi na innych
  • Masz problem z przyznaniem się do błędu bo obawiasz się utraty szacunku

„Ego to Twój wróg” nie jest dla ciebie, jeśli:

  • Masz niskie poczucie własnej wartości
  • Nie zależy ci na osiąganiu wielkich sukcesów
  • Twoje życie opiera się na pomaganiu innym i w tym upatruję swojej motywacji
  • Masz łatwość przyznawania się do błędów i Pokora towarzyszy ci przez większość czasu

Chcę jednak zaznaczyć, że jeśli wyjdzie się trochę Ponad słowa autora i ponad to, co pisze w swojej książce, to zobaczymy że ego można rozpatrywać na wielu różnych poziomach. Dzięki temu nawet osoby dla których ta książka nie będzie pomocna w sposób bezpośredni, mogą wyciągnąć z niej lekcje, które pomogą im radzić sobie lepiej w towarzystwie osób o dość wysokim ego.

Kim jest Ryan Holiday?

Ryan Holiday jest pisarzem i marketerem. W wieku 19 lat rzucił studia i rozpoczął nauki u Robert’a Greene, autora książki „The 48 Laws of Power”. Karierę rozpoczął z przytupem jako marketer w American Apparel, by następnie założyć swoją własną agencję kreatywną Brass Check, która doradzała takim klientom jak Google, TASER, i Complex, jak i wielu autorom bestsellerów, takich jak Neil Strauss, Tony Robbins i Tim Ferriss. Sam jest autorem 10 książek. M.in. Przeszkoda jest drogą, Ego to Twój wróg, Stoicyzm na każdy dzień roku, czy Growth Hacker Marketing, którą omawiałem w ramach tego podcastu.

Co wyciągam dla siebie z książki Ego to Twój wróg?

Książka podzielona jest na trzy sekcje: dążenie do sukcesu, sukces i niepowodzenia. W każdej z nich są różne przykłady na zwodnicze działania ego i konsekwencje tego, gdy się mu poddamy.

Dla każdej z tych sekcji wybrałem bo jednej lekcji, która akurat dla mnie była najbardziej adekwatna i mam nadzieję, że moje wnioski okażą się dla ciebie przydatne.

Dążenie do sukcesu

Niezależnie do jakiego rodzaju sukcesu dążysz, ego może stanąć niespodziewanie na twojej drodze. Na wiele różnych sposobów.

Jednym z tych sposobów, który opisuje Ryan i który szczególnie do mnie przemówił jest mówienie o swoich celach i planowanie ich realizacji, zamiast faktycznego wzięcia się do roboty.

Bo łatwo jest czytać mądre książki i biografie sławnych ludzi. Łatwo jest opowiadać o swoich marzeniach i czego my to nie osiągniemy kiedy nadejdzie ten właściwy czas. Łatwo jest stworzyć w oczach innych obraz siebie, którym dopiero zamierzamy się stać. Trudno jest jednak oszukiwać siebie w nieskończoność i opowiadać historię osoby, która nie istnieje.

Jest w każdym z nas taka słaba strona która – podobnie jak związki zawodowe – nie ma złych intencji ale ostatecznie oczekuje jak najwięcej uznania i uwagi, robiąc jak najmniej. Tę stronę nazywamy ego.

Już wiele lat temu filozof Soren Kierkegaard ostrzegał:

zwykłe plotki zastępują prawdziwą rozmowę, a przedstawianie tego co wciąż jest tylko w zamiarach wyprzedzając działania, osłabia ja.

Potwierdzają to też badania psychologów. W 2009 r. badania nad tą luką pomiędzy intencją a działaniem zbadał Peter Gollwitzer. Okazało się, że mówienie o swoich planach i dążeniach publicznie nie jest aż tak pomocne, a wręcz może przeszkadzać w osiągnięciu celu.

Link do badania: When Intentions Go Public.

I tutaj nie chodzi o to że teraz masz nikomu nie mówić o swoich celach i trzymać je tylko i wyłącznie dla ciebie. Chodzi o to, żeby mówić o nich ludziom którzy faktycznie są w stanie wesprzeć Cię w dążeniu do nich i którzy rozliczą Cię z wyników, a nie ze słów rzuconych na wiatr.

I akurat ten temat mówienia o swoich celach szczególnie do mnie przemówił właśnie dlatego, że zauważyłem u siebie taką tendencję. Zdarza mi się mówić więcej o swoich planach i marzeniach, niż faktycznie przykładać się do ich realizacji. Stąd biorę dla siebie ten rozdział jako istotne lekcje i w ramach podsumowania posłużę się cytatem jednej z najbardziej znanych osób w świecie zarządzania, czyli Petera Druckera.

Najlepszy plan pozostaje tylko dobrymi intencjami do czasu, gdy zdegeneruje się w postaci pracy. – Peter Drucker

Sukces

Sukces – jakikolwiek by nie był – całkowicie zmienia zasady gry.

Kiedy będąc na etapie dążenia jesteśmy bardzo mocno motywowani osiągnięciem celu, chęcią bycia kimś, lub dokonania czegoś. Często kiedy osiągamy ten etap – motywacja znika. Pojawia się często coś innego zamiast niej.

Czasem to jest strach przed utratą pozycji lub tym, że nie osiągniemy już nic równie spektakularnego.

Czasem to tzw. syndrom oszusta, kiedy mamy wrażenie że inni mają nas za osobę, którą nie jesteśmy.

A czasem pojawia się coś całkiem innego – nieuzasadnione przeświadczenie o własnej wyjątkowości.

Gdy już uznasz swoje zasługi i osiągnięcia, ego chce abyś zaczął myśleć w następujący sposób: jestem wyjątkowy. Jestem lepszy od innych. Reguły mnie nie obowiązują.

To jednak bardzo złudne myślenie.

Z jednej strony daje niesamowite uczucie bycia kimś ważnym, a z drugiej strony, kiedy rozkładamy ręce w geście zwycięstwa, odsłaniamy tym samym wszystkie nasze czułe punkty.

I to nie musi być tak że ktoś czekał tylko na ten moment żeby go wykorzystać i strącić nas z piedestału. Świat po prostu stale idzie do przodu i te zagrożenia które mijaliśmy na drodze do sukcesu, one wciąż czekają tam gdzie byłem.

Nie ma osób które nagle stały się kulą odporne i niewrażliwe na wszelkie niebezpieczeństwa.

Sukces to poważna zmiana.

Część ludzi myśli: super, właśnie na to czekałem całe moje życie! Teraz nie muszę nic robić!

Druga część, ta bardziej pragmatyczna pomyśli inaczej.

Osiągnięcie sukcesu to najlepszy moment na to, by zastanowić się dzięki jakiemu podejściu jesteśmy tu gdzie jesteśmy i jakie wartości mogą zapewnić nam ten dobrobyt.

Człowiek jest popychany przez potrzeby, ale pociągany przez wartości – Viktor Frankl

Można powiedzieć: ok, ale czy mam się teraz wzbraniać przed potrzebą bliskości?

Nic z tych rzeczy.

Chodzi o to, by nie dać się pochłonąć szczególnie tym potrzebom karmiącym ego.

Wartości są właśnie tym, co pozwala zachować rozsądek i umiar. Zapewnia dobre fundamenty by z jednej strony nie stracić wszystkiego, co zbudowaliśmy, a z drugiej strony pozwalają nam kontynuować praca bez obawy przed tym, że wszystko się zawali.

By zbliżyć się trochę do zrozumienia tych wartości, możesz zadać sobie takie pytanie.

Czy coś Tobą steruje, czy Ty sobą kierujesz? Bez odpowiednich wartości sukces jest krótkotrwały. Sukcesu upaja jak ruski szampan w Sylwestra, natomiast do podtrzymania go potrzebna jest trzeźwość umysłu.

Porażka i niepowodzenie

Mówi się, że za każdym sukcesem stoi niezliczona ilość porażek, potknięć i trudności.

Nie chcę przez to powiedzieć, że aby osiągnąć sukces trzeba najpierw odnieść porażkę, bo to nie o to chodzi. Osobiście nie słyszałem jednak historii, w której ktoś osiągnął sukces niewielkim wysiłkiem, bez poświęcenia, i nie popełniając przy tym żadnego błędu.

Takie rzeczy się po prostu nie dzieją.

Szczególnie interesujące dla mnie aspektem każdego sukcesu, jest właśnie porażka. Ten stan w którym chcieliśmy osiągnąć coś znaczącego, ale tego nie zrobiliśmy.

I mówiąc porażka utożsamiamy ją często z czym się wielkim, z czymś o poważnych skutkach, jakimś ogromnym niepowodzeniem. A czasem porażka jest po prostu małym błędem. Nie dokręceniem śrubki. Niedomkniętymi drzwiami na parkingu. Uchylonym oknem podczas burzy, przez co deszcz zalewa nam mieszkanie i trzeba później przez 2 h klęczeć ze szmatą i zbierać wodę.

Czasem już w tak błachych sytuacjach, w których albo zawiedliśmy siebie, albo kogoś innego, nasze ego potrafi dojść do głosu.

Wypieramy często wtedy swoją winę, starając się zrzucić to na kogoś innego, na sytuację, ale w żaden sposób nie biorąc tego na siebie. Pomimo tego, że to właśnie przez nasze zaniedbanie, czy rozkojarzenie doszło do takiej, a nie innej sytuacji.

W tym miejscu ego pojawia się, broniąc naszej reputacji. Stara się chronić nasz stosunek do samych siebie.

Często możne się wtedy wydawać, że jeśli wystarczająco mocno będziemy wierzyć w naszą wersję wydarzeń, to inni też w nią uwierzą.

Często dzieje się jednak całkiem odwrotnie. Jeśli weźmiemy na tapet poważniejsze przykłady, to robi się bardzo ciekawie.

Przykładem może być tutaj słynny kolarz Lance Armstrong, który u szczytu swojej kariery do końca zapierał się, że nigdy świadomie nie stosował środków dopingujących. Zakrywał się innymi ludźmi, sprzecznymi argumentami, broniąc za wszelką cenę swojej reputacji, która i tak byłam już nie do odratowania.

Dopiero w wywiadzie u Oprah Winfrey wyznał oficjalnie całą prawdę.

Czy gdyby się przyznał, to wybaczono by mu wszystko? Zapewne nie. Jednak utraconą reputację da się odzyskać, pokazując, że stało się innym człowiekiem. Jeśli jednak ta zmiana nie zachodzi i dana osoba nie bierze odpowiedzialności za swoje czyny, nie może wtedy liczyć na taryfę ulgową.

Fundamentem walki z ego jest pokora. Otwartość na własne słabości i szczerość.

To jest coś o czym sam często zapominam.

W niektórych sytuacjach wyraźnie czuję, że wchodzę w tryb obronny, za żadne skarby nie chcąc się przyznać do tego, że popełniłem błąd i że było to przez moje zaniedbanie.

Na krótką metę tak jest prościej. Tak jest łatwiej.

Przyjmujemy taki złudny obraz swojej osoby nie dając innym możliwości wpłynięcia na nasz wizerunek. Problem jest taki, że nie jesteśmy idealni i nigdy nie będziemy.

Rozwój świadomości i w ogóle człowieczeństwa nie polega na tym że powyginany we wszystkie strony pręt wrzucamy z powrotem do przetworzenia i dostajemy w wyniku zupełnie nowy, prosty i lśniący przedmiot.

Raz wygięty pręt, już nigdy nie będzie idealnie proste. Ale odpowiednimi narzędziami możemy sprawić, by choć trochę przypominał pierwowzór.

Może z zadrapaniami. Może nie idealnie równy, ale lepszy.

Podsumowanie i moje wnioski z „Ego to Twój wróg”

Podsumowując, jak pisze Ryan w jednym z rozdziałów:

„Ego to kapryśne dziecko w każdym z nas, które chce stawiać na swoim i trujące wszystko i wszystkich. To potrzeba bycia lepszym, kimś więcej czy bardziej docenianym niż inni. To poczucie wyższości i śmiałości wykraczające poza granice pewności siebie i talentu.”

I zarówno na etapie dążenia, na etapie sukcesu, jak i na etapie dowolnej porażki jesteśmy narażeni na jego skutki. Auto wyraźnie podkreśla w podawanych przykładach, że znacznie lepsze efekty osiągniemy nie kierując się ego, a kierując się zasadami, dobrem innych, lub odnoszeniem się do własnej miary sukcesu.

Mam jednak jedno szczególne zastrzeżenie do książki „Ego to Twój wróg”, a to jest opisywanie koncepcji ego i wynikających z niego zagrożeniem tylko na podstawie anegdot i interpretacji poczynań postaci historycznych.

Ego to jednak coś znacznie więcej i jest badane przez psychologów już od wielu lat. Zarówno w Freud, jak i Jung, jak i Adler stworzyli bardzo silne podwaliny koncepcji i mechanizmów obronnych ego, nad którymi badania są cały czas prowadzone. I właśnie odwołania się do podstaw naukowych brakuje mi w tej książce.

Bo ego to nie jest tylko chęć dążenia do sukcesu, bycia lepszym od innych, czy uciekanie od konsekwencji swoich czynów.

Ego to pewna część każdego człowieka, która stale tłumiona i i nieświadomie wybierana, może prowadzić do różnych problemów.

A mówię o tym, bo mam nadzieję, że nawet jeśli ta książka jest dla ciebie i uważasz, że lekcje w niej zawarte przydadzą ci się w życiu, to mam nadzieję że wykorzystasz ją przede wszystkim do powiększenia swojej świadomości, zainspirowania się i zbudowania wewnętrznego kompasu na to co jest dobre, a co jest złe.

Bez popadania w skrajności.

2 thoughts to “Ego to Twój wróg – Ryan Holiday”

  1. Trafiłam tu przez podcast Dominika Juszczyka o talencie Input, którego byłeś gościem. Przez chwilę zastanawiałam się, po co czytać bloga o książce zamiast czytać książkę, ale zajrzałam do tego posta zainteresowana wstępem i już dzięki Tobie wiem, że niekoniecznie jest to książka dla mnie, a jednocześnie kilka ważnych lekcji z niej poznałam dzięki Twoim notatkom. Dziękuję, zajrzę ponownie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.