Żyjemy w pięknych czasach. Mamy zderzacze hadronów, robimy zdjęcia czarnym dziurom, a poziom naszej wiedzy zależy właściwie tylko od naszej wytrwałości i ciekawości.
Oczywiście tak nie było zawsze.
W książkach i filmach wciąż dowiadujemy się o tym, że kiedyś najlepszym znanym sposobem na leczenie było np. upuszczanie krwi, wiek Ziemii oceniano na 6 tysięcy lat, pochodzenie człowieka od małpy uważano za herezję.
Choć nie wszyscy zaakceptowali te zmiany i jeszcze dużo odkryć przed nami, to mogę sie pokusić o stwierdzenie, że świat poszedł bardzo do przodu, jeśli chodzi o poziom tego, co o nim wiemy.
Tylko skąd właściwie wiemy, że to prawada? Jak – jako ludzkość – doszliśmy do tego miejsca i czy powinniśmy wierzyć w każde słowo naukowców?
Z pewnością nie powinniśmy być łatwowierni, ale to temat na całkiem inny odcinek. Dziś zajmiemy się genezą naszej wiedzy i jak to się stało, że wiemy tak dużo, a jednocześnie tak wiele przed nami.
Posłuży nam do tego książka Billa Brysona pt. Krótka historia prawie wszystkiego.
Obejrzyj na YouTube:
Posłuchaj podcastu:
To książka dla osób, które:
Jest to książka dla osób:
- ciekawych świata;
- lubiących znać odpowiedź na pytania: jak, skąd i dlaczego;
- zainteresowanych nauką i odkryciami.
Nie jest dla osób, które:
Nie jest to książka dla osób, które:
- chcą szybkiego dostępu do wiedzy, bez wczytywania się w szczegóły;
- nie przepadają za przesadnymi opisami;
- szukają odpowiedzi na konkretne zagadnienia.
O tym, dlaczego takie a nie inne argumenty wskazałem, opowiem więcej na koniec, w części poświęconej mojemu osobistemu doświadczeniu z tą książką 🙂
O czym jest Krótka historia prawie wszystkiego?
„Krótka historia prawie wszystkiego” to książka, która nie streszcza całej naszej wiedzy, jak może wskazywać tytułu.
To książka, która opowiada historię ludzi i wydarzeń, które doprowadziły do poszerzenia naszej świadomości i wiedzy o otaczającym świecie. Bill bryson przedstawia portrety skrajnych Introwertyków, ekscentryków, duchownych i wszelkich innych badaczy, których nazwiska widujemy w nazwach ulic, ośrodków naukowych czy nawet pierwiastków chemicznych.
Ludzi o różnych motywacjach, różnych skrajnościach i niekiedy bardzo nietypowych początkach kariery.
Bo wiecie o tym że w Freud zaczynał swoją karierę naukową od patroszenia węgorzy, prawda? 😉
Ale żeby nie było, to wcale nie jest wszystko. Z tej książki dowiadujemy się masy ciekawostek na temat geologii, antropologii, fizyki i wielu innych dziedzin nauki. Kilka z tych ciekawostek za chwilę Wam przedstawię, ale najpierw dowiedzmy się kim jest autor i kto powinien sięgnąć po tę książkę 🙂
William McGuire „Bill” Bryson to amerykański pisarz, autor wielu bestsellerów o tematyce podróżniczej oraz dotyczących języka angielskiego.
Urodził się w 1951 roku w stanie Iowa. Uczył się w Drake University. Od 1973 pracował w Wielkiej Brytanii. Jest związany z Durham University. Od 2003 mieszka w angielskim hrabstwie Norfolk. 13 grudnia 2006 został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego za dorobek literacki.
Wstęp mamy za sobą, więc mam dla Was kilka ciekawostek, które wyciągnąłem z tej książki.
Początki chemii
Początek chemii jako poważnej nauki datuje się na rok 1661, kiedy to Robert Boyle po raz pierwszy rozróżnił chemię od alchemii. Choć jej powaga była często naruszana, jak np. opublikowanie przez Johanna Bechera nienagannej pracy z mineralogii (Physica Subterranea), który jednocześnie był przekonany, że mógłby się stać niewidzialny, jeśli tylko miałby odpowiednie materiały.
Pomimo wielu kontrowersji i – co by nie powiedzieć – dość ekscentrycznych pomysłów, prowadziły one nierzadko do bardzo ważnych odkryć.
Jednym z przykładów jest Hennig Brand. Postawił tezę, że z ludzkiego moczy może uzyskać nic innego, jak złoto. Żeby to udowodnić, zebrał 50 wiader ludzkiego moczu. Stosując przez kilka miesięcy różne tajemnicze procesy przekształcił ten mocz w przezroczystą, woskową masę. Oczywiście złota nie uzyskał, natomiast zaobserwował coś ciekawego.
Po pewnym czasie substancja zaczęła się jarzyć, a wystawiona na działanie powietrza często ulegała samozapłonowi.
Dziś znamy ją pod nazwą fosforu, od greckiego słowa znaczącego „niosący światło”. Jest szeroko stosowany w przemyśle chemicznym, jako dodatek do detergentów, proszków do prania, a kwas fosforowy jest dodawany do napojów typu cola.
Jak się jednak można się domyślić, pozyskiwanie fosforu z moczu niesie ze sobą problemy. Przez pewien czas pozykiwano go głownie od poborowych, do czasu, kiedy Karl Sheele nie wpadł na pomysł jego masowej produkcji, poprzez prażenie mączki kostnej, czyli zmielonych kości zwierząt.
Niepożądany ołów
Setki naukowców na przestrzeni lata angażowało się w szukanie odpowiedzi na jedno z najbardziej nutrujączyhc kudzkkość pytań – ile lat ma Ziemia. Stosowano przekrój różnych technik. Próby pomiaru postępu zasolenia mórz, aż po analizę zapiskó biblijnych.
Jedną z osób zaangazowanych w te poszukiwania był Clair Patterson. Próbował wyznaczyć wiek ZIemii stosując nowatorską metodę polegającą na pomiarze ilości ołowiu w skałach. Niestety, więkość jego próbek okazała się być znanieczyszczona. Wtedy, na początku XX wieku ołów stosowano na szeroką skalę we wszystkich możliwych gałęziach przemysłu. A szczególnie w przemyśle paliw.
Niestety, ołów jest neurotoksyną. Nadmierna dawna powoduje nieodwracalne uszkodzenia ukłądu nerwowego i właśnie z tego powodu jest dziś stosowany sporadycznie. Jednak w 1923 roku, kiedy to czteroetylek ołowiu zaczęto produkować na ogromną skalę ważniejsze były zyski, niż ludzkie życie.
W tym czasie Patterson rozwijałswoją naukową karierę. W 1948 roku rozpoczął kilkuletni projekt, wykorzystując nową metodę, by znów spróbować określić wiek Ziemii.
Wpadł na pomysł użycia skał spoza ziemii – meteorytów
To rodziło jednak duże problemy, gdyż przez kontakt z tlenem w powietrzu próbki stawały się nieprzydatne. MIsiał więc ywbubować – prawdopodobnie pierwsze na świecie 0 sterylne laboratorium.
Bo 7 latach intensywnych badań ogłosił werdykt – 4550 milionów lat (plus minus 70 milionów).
NIe dawał mu jednak spokoju temat ołowiu w atmosferze, co tak skutecznie zmiweczyło jego badania przeszło 30 lat wcześniej. A przede wszystkim zainteresował się skutkami jego obecności w środowisku. OKazało się, że prowadzone do tej pory badania nie wskazywały na nic konkretnego. NIestety, wszystkie były sponsorowane przez potentatów przemysły ołowiowego, co stanowczo źle świadczyło o ich rzetelności.
Patterson postanowił więc porównać stężenie ołowiu w atmosferze w 1923 roku, a obecnie. Wykorzystał do tego pionierską metodę badania rdzeni lodowych, która jest teraz podstawą większości współczesnych prac klimatologicznych.
Ale co odkrył dzięki tym badaniom? Że przed 1923 rokiem w atmosferze nie było prawie wcale związków ołowiu! A z roku na rok jego stężenie rosło. Z dnia na dzięń stał się krytykiem tej gałęzi przemysłu petrochemicznego, a usunięcie ołowiu z bęzyny stało się jego życiowym celem. Pomimo ogromnych trudności, utrudnieniach w prowadzeniu badań, a nawet możliwościu utraty posady na uczelni, doprowadził w 1970 roku do uchwalenia CLean Air Act. Ustawy, dzięki której w 1986 roku wprowadzono zakaz sprzedaży benzyny ołowiowej w USA, a poziom ołowiu w krwi mieszkańcó spadł o ponad 80%.
Clair Patterson zmarł w w 1995 roku. Nie dostał Nobla. Nie zyskał sławy. Nie dostał uznania. A jeden z recenzentów czasopisma Nature uznał go za kobietę.
Bakterie na zboczu wulkanu
Park narodowy Yellow stone to pierwszy park narodowy na świecie. Jest niesamowitym miejscem, zarówno pod kątem fauny, kolory, a przede wszystkim niesamowitym miejscem dla każdego geologa. Nie wspominając już o tym, że jest prawdopodobnie największym aktywnym wulkanem na świecie. Kaldera yellow stone – bo tak właściwie powinniśmy nazywać to miejsce – ma wymiary 55 na 80 km i znajduje się na tak zwanej plamie gorąco – źródle magmy niezwiązanym z granicami płyt litosfery, znajdującym się między pięć a 10 km pod powierzchnią ziemi.
To właśnie dzięki temu możemy obserwować jedną z najciekawszych zjawisk, jakie widuje się w parku yellow stone czyli gejzery. Gejzery są rodzajem gorących źródeł które okresowo i gwałtownie wyrzucają Słup gorącej wody i pary. Woda gejzerów ogrzewana jest w procesie hydrotermalny m, pod powierzchnią ziemi, a wytworzone tam ciśnienie zostaje niespodziewanie uwalniane przez otwór.
Oprócz gejzerów na terenie yellow stone jest ogrom gorących jezior. Może nam się to kojarzyć z termami w Białce Tatrzańskiej, to większość z nich jest na tyle gorąco, że jakikolwiek żeby organizm z łatwością zostanie W nim ugotowany. Tak stało się chociażby w przypadku trójki sezonowych pracowników, którzy idąc po ciemku w nadziei skorzystania z ciepłego kąpieli – bo tak, niektóre jeziora się do tego nadają – pomylili drogę i wskoczyli w nie to miejsce co trzeba, przepłacając to życiem.
Jak jednak dowiedli Thomas i Louise i Brock w 1965 roku, nie wszystkie organizmy żywe muszą zginąć w wysokiej temperaturze. Będąc na wycieczce w yellow stone zgarnęli trochę żółtobrązowej szumowiny gromadzącej się przy brzegu stawu i z ciekawości zbadali ją pod kątem obecności życia. Ku zaskoczeniu ich obojga a potem reszty świata, ja nie było pełnoMikrobów. Ich odkrycie zapoczątkowało szereg badań nad organizmami zwanymi Ekstremofil Ami. Są to organizmy zdolne do przeżycia ekstremalnych warunkach np. w gorącej wodzie, w środowisku kwaśnym o ph poniżej trzech lub wysoko zasiarczonym środowisku, W którym wszystko co żywe powinno wyparować.
Odkryta przez nich bakteria termophilus aquaticus przez niemal 20 lat pozostawała jedynie ciekawostka, dopóki Kary Mullis z Kalifornii odkrył, że te odporne na wysokie temperatury organizmy mogą być burze te w procesie chemicznym zwanym reakcją łańcuchową polimerazy, który możliwe a naukowcom basowe kopiowanie łańcuchów DNA. Umożliwiłoby to z jednej molekuły DNA uzyskanie ogromnej ilości jej kopii, co pozwoliło na rozwój wszystkich gałęzi Genetyki, od badań akademickich po zastosowania w medycynie sądowej, a Mullis otrzymał za to odkrycie nagrodę Nobla w dziedzinie chemii w 1993 r.
Podsumowanie
Czy w takim wypadku jest to książka, która uczy?
Powiedziałbym, że jest z nią tak, jak z zagranicznymi podróżami. Uczy, ale tylko te osoby, które zechcą coś z niej wyciągnąć.
Ja biorę z niej dla siebie to, że poprawa jakości naszego życia następuje dzięki serii nesamowitych przypadków, które jednocześnie nigdy by nie nastąpiły, gdyby nie chęć i determinacja ze strony ludzi naukowców, którzy dali im szansę zaistnieć. Zawsze jednak towarzyszył temu jakiś koszt.
Ten odcinek zakończę słowami autora, który w taki sposób podsumowuje książkę na jej ostatniej stronie.
Jeżeli ta książka zawiera jakieś przesłanie, to brzmi ono następująca: skoro jesteśmy tutaj, to znaczy, że mieliśmy bardzo dużo szczęścia. To stwierdzenie obejmuje wszystkie żywe istoty. Wydaje się, że zaistnienie w postaci jakiejkolwiek formy życia stanowi nie Lada osiągnięcie w tym wszechświecie. My, ludzie, mieliśmy oczywiście jeszcze większe szczęście niż cała reszta. Mamy przywilej istnienia a także zdolność zrozumienia a nawet – na wiele różnych sposobów – polepszenia go. Tę wyjątkową wśród żywych istot zdolność niestety dopiero całkiem niedawno zaczęliśmy pojmować. [..] Sztuczka polega na tym, aby nigdy nie znaleźć końca. A to niemal na pewno będzie wymagało znacznie więcej, niż serii szczęśliwych przypadków.
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS